Forum opowiadania Strona Główna


[F] Piekielna noc Kitsune

 
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu    Forum opowiadania Strona Główna -> Teksty niezakończone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aiko, the Mad Hatter
W cieniu



Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kage-Gakure

PostWysłany: Sob 11:48, 03 Lis 2007    Temat postu: [F] Piekielna noc Kitsune



PROLOG

Wiatr śmigał między drzewami. Złowieszczy szelest budził niepokój w każdym zwierzęcym sercu. Żadne z nich, nie mogło spodziewać się tego, czego się spodziewało. A każde spodziewało się wszystkiego... Nic jednak nie nastąpiło co nastąpić miało. Nic co się mogło stać, nie stało się. Nie wiedzieć czemu, choć wyczuwało się złowrogą aurę, słychać było tylko mowę wiatru... tak jakby nic innego na tym świecie nie istniało. To tak, jakby pasterz przechadzał się pośród swoich liściastych owiec, a wszystkie wilki w koło... drętwiały ze strachu.
W lesie siedziała ona. O skórze niczym porcelana i czarnych, atramentowych włosach. Oczy miała pełne dzikości, jakby kolor płomieni a przez ich środek przebiegał czarny pasek. Ale wzrok pełen trosk i smutków. Jakby patrzyła na świat z bólem i strapieniem. Co chwilę strzygła lisim uchem. Ruszała odruchowo puszystymi ogonami. Miała ich pięć.
Co chwila poprawiała swoje kimono, pełne motywów jesiennych liści. Nazywali ją Kitsune, nikt już nie pamiętał jej prawdziwego imienia. Chociaż ona, nosiła je głęboko, w swoim sercu, to jej pamięć dawno je gdzieś zgubiła...
W rękach trzymała lisią, drewnianą maskę. Bawiła się nią, tak dla otuchy.
- Kitsune, Kitsune - mruczała do siebie kolejną ułożoną piosenkę - rudy ogon masz, chociaż nosisz ludzką twarz. Twe serce z ognia jest, mimo to nie stać cię na żaden, odważny gest. Pół-lis pół-człowiek, marna twoja dola. Kraina normalności, znów cię do siebie woła. Zupełnie jak konie gdzieś po stepie, moje myśli biegną w dal. I choć wierzę w marzenia, wierzę w siebie - nie chcą wierzyć we mnie ludzie...
Wiją się różne myśli w głowie Kitsune. Czy to naprawdę ona jest winna śmierci kilku ludzi? A może to po prostu przypadek? Czy może niezrozumienie przez tych normalnych.
Kitsune, Kitsune... rudy ogon masz, chociaż ludzką nosisz twarz...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aiko, the Mad Hatter dnia Wto 11:53, 24 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aiko, the Mad Hatter
W cieniu



Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kage-Gakure

PostWysłany: Sob 11:49, 03 Lis 2007    Temat postu: Lis i chłopiec

1. Lis i chłopiec


Przed wioską stała tabliczka. Stara jak sama wioska. Przeżarta przez szkodniki, ale mimo to można było przeczytać widniejący na niej napis. A głosił on: "Czy ktokolwiek wie, że tu przyszedłeś"? Nikt nie potrafił dokładnie ustalić co ten napis miał oznaczać. W końcu wioska jak wioska. Wielu mówiło:
- Lepiej dmuchać na zimne - chociaż sami nie do końca wiedzieli po co ta tabliczka stoi. Ten i ów kręcił głową czytając tabliczkę. Wielu na samą treść omijali wioskę. Było nawet tak, że i kupcy z Zachodniego Wybrzeża, obawiali się tego co ich wyobraźnia stworzyła po przeczytaniu dziwnej treści. Powodowało to, że interes z innymi miejscami w kraju, i poza nim, był wyjątkowo kruchy i trwał jedynie podczas sezonu wiosenno-letniego.

Zmierzała tam Kitsune. Tak po prawdzie przemierzała cały kraj Zmierzchowego Płomienia. Była tam i ówdzie. Znała każdy zakamarek tego pięknego kraju. Nigdzie nie zagrzawszy długo miejsca.
Szła powoli i nuciła nieznane nikomu melodie. Mozolnie przekroczyła granice wioski i równie bez życia przeczesywała okolicę. Miała na celu znalezienie jakiegoś cichego miejsca, takiego, w którym nikt nie patrzyłby się tak ostentacyjnie na jej lisie uszy i rude ogony. Jej twarz, zakrywała lisia maska wykonana z drewna. Więc po prawdzie mało światła dostawało się do jej oczu. Cieszyła się na tą myśl, ponieważ o wiele bardziej ceniła sobie cień, a jedyne światło jakie jej odpowiadało to światło pochodzące z płomienia świecy.
Pojawienie się Kitsune, spowodowało poruszenie poszczególnych języków i zapanowało nie małe podniecenie. Gwar był obecny w domach jak i na ulicach. Jednakże, słowa jakie padały nie były w żadnym wypadku przyjemne. Brzmiały jak syczenie jadowitego węża. Każdy mówił jakie nieszczęścia mogą wyniknąć, na same pojawienie się w tych stronach demona Kitsune. Sama w sobie, Kitsune nie uważała się w każdym razie za demona. Demon w jej mniemaniu, oprócz ogonów, kłów i pazurów, powinien mieć paskudny charakter i mniej ludzką twarz. Aczkolwiek, wiele razy próbowała patrzeć z perspektywy człowieka. "Może demony specjalnie mają ludzki wygląd? Zdradzają je tylko szczegóły... to jeśli nawet jestem demonem, to mniejszym niż oni. Bo w rzeczy samej uważam, że skoro demon może wyglądać jak człowiek, może być również człowiekiem o nieskazitelnym wyglądzie. Takim, do którego nikt nie ma uprzedzeń". - Myślała sobie w duchu. Jednakże, kto osądzał by o bycie demonem człowieka, kiedy obok niego stoi ktoś nieco inny? Myślałby kto, że człowiek nie umie patrzeć. takie też było odczucie Kitsune.
Czarnowłosa pół-lisica, była w istocie stworzeniem bardzo pokornym i honorowym. Tych cnót, nauczyło ją doświadczenie. Często przychodziło jej walczyć. Nie zawsze o życie, ale i o dobre imię też. Z tym, że w jej przypadku nie można mówić, że jest osobą posiadającym imię. Kitsune, to imię nadane przez ludzi, jej właściwe zostało zapomniane. Dla "normalnych" była Kitsune, od której trzeba trzymać się z daleka.

Stała w małym centrum wioski, na skromnym placyku przyozdobionym młodymi wiosennymi kwiatami. Dwie ławeczki i przy każdej jedna sakura. W rzeczy samej, było to urocze miejsce. Zawiał wiatr, który jak niewidzialny wojownik, szarpał za sobą gałęzie drzew i kwitnące kwiaty. Nie miał również skrupułów, ciągnąc za sobą jesienne kimono Kitsune. Materiał wyglądał jak miliony czerwonych i pomarańczowych liści uniosło się na grzbiecie wiatru. Wyciągnął jeszcze swoje długie ręce, by dotknąć jedwabnych włosów dziewczyny.
Nie była jedyną osobą na placu. Oprócz niej i wiatru, było w tym miejscu pełno dzieci i ich matek targujących się przy stoiskach z żywnością.
- Och! Przepraszam - wysapał pewien chłopiec, wpadając na Kitsune podczas zabawy. - Ojej...
Jęknął gdy zobaczył na kogo wpadł. Kitsune widząc dzieciaka skulonego na ziemi z przerażenia, wyciągnęła do niego rękę.
- Nic się nie stało - wycedziła - No dalej, pomogę ci wstać.
- Nie, nie dziękuję - rzucił przerażony. - Poradzę sobie.
- Skoro tak mówisz... - Kitsune poczuła się nieco urażona. Chłopiec, zapewne nie chciał jej urazić, tak przynajmniej pomyślała. Po prostu, słucha się starszych...
- Przepraszam - skłoniła się w kierunku chłopca - powinnam była wiedzieć, że ludzie sobie ze wszystkim radzą.
Chłopiec zdziwił się bardzo. Nie wiedział, czy ma się bać, czy też zacząć żałować biednej dziewczyny zaklętej w lisa. W pewnym momencie przyszło mu do głowy, że ona w cale nie jest taka straszna jak mówią ludzie.
- Jak ci na imię? - spytał.
- Nie wiem tego... zapomniałam.
- Przepraszam - speszył się nieco - to musi być strasznie nie mieć imienia.
- Heh...
- Czemu nic nie mówisz?
- A co tu mówić? Słowa nie zwrócą pamięci, a pamięć czasami jest zbędna - oznajmiła poważnie. Przyjrzała się chłopcu. Był mały i chudy. Nie miał najdroższego stroju na sobie Wyglądało na to, że pochodził z biednej rodziny.
- Gdzie tu można znaleźć nocleg? - spytała.
- U pana Kazuchiro, ale on dużo bierze i zawsze u niego pełno rozpitego towarzystwa - oznajmił chłopiec. - A zależy ci na jakimś drogim miejscu?
- Nie, wystarczy nie wiele.
- To chodź, zaprowadzę cię w pewne miejsce, tylko pomóż mi wstać. Chyba jednak ludzie potrzebują czasem pomocy - to powiedziawszy wyciągnął do Kitsune rękę. Po chwili wahania, chwyciła ją i podniosła go. Ku jej zdziwieniu, mały jej nie puścił. Zaczął ciągnąć za sobą w niewiadomym kierunku.

Nie minęło dużo czasu. W zasadzie kilka minut. Oczom Kitsune ukazała się spora kaplica. Wyglądała na opuszczoną, a raczej odwiedzaną tylko od święta. Nie było to może najczystsze miejsce na ziemi, ale w sam raz dla demona. Była pora późnego popołudnia. Kwiaty płonęły czerwienią i złotem, astry, konwalie... rosnące dziko. Nasturcje i bluszcz, pięły się wysoko zaglądając do okien kaplicy shinto.
- Cóż za piękne miejsce - powiedziała Kitsune.
- Tak - odparł chłopiec. - To też bardzo to miejsce lubię. Przychodzę tu czasami. Ale zawsze sam, więc nie musisz się martwić, że ktoś cię tu zobaczy. To znaczy.. nie to, że jesteś tu nie mile widziana... no.. ale
- Tak, wiem o co ci chodzi. Nie uraziłeś mnie - powiedziała spokojnie. Chłopiec puścił jej dłoń i popatrzył na jej maskę. "Lis, ona jest lisem w ludzkiej skórze. Ciekawe... jak wygląda jej twarz". - Myślał chłopiec.
- Pokażesz mi swoją twarz? - spytał.
- M.. moją twarz? Po co? To nic nie zmieni... jestem Kitsune i ty o tym wiesz.
- Wiem - odparł - ale chcę wiedzieć jak wygląda jedyny kitsune jakiego spotkałem.
- Ech... - westchnęła do siebie i ociągając się zdjęła maskę.
- Czemu masz takie smutne oczy? - spytał uważnie przyglądając się.
- Bo widzisz, świat ma tylko cztery strony, a w tym świecie nie ma mnie. To nie ten świat, nie ten czas... - mruknęła niby do siebie. - Nie wiesz jak to jest, kiedy ktoś patrzy na ciebie i nie uznaje twojego istnienia. Przez wzrok tego kogoś, nie można nic zobaczyć. Pustka, tak jakby udawał, że ciebie nie ma. A kiedy znikniesz patrzy na ciebie wzrokiem węża. Ludzie są myśliwymi polującymi na moje futro z ogonów. A jest z czego skórę zedrzeć. Pięć dużych, rudych ogonów... i lisie uszy.
Chłopiec nie wiedział co powiedzieć. Coś chciał wyjąkać, ale jak to w trudnych do zrozumienia sytuacjach bywa, słowa uwięzły mu w gardle. Nie chciał się okazać wrogiem Kitsune, zwłaszcza, że ona nie okazała się być jego wrogiem.
- A masz przyjaciela? - zadał kolejne pytanie przerywając nostalgiczną ciszę.
- Hm... cień moim bratem, cisza sprzymierzeńcem, wiatr i zwierzęta rodziną, a godność moim sercem. - Odparła uśmiechając się życzliwe. Położyła dłoń na głowie chłopca i poczochrała delikatnie jego włosy. - Jak nie ma miejsca na słowo "przyjaciel".
- Czemu? - nie rozumiał. - Rym zawsze można zmienić.
- Nie chodzi o moje "wierszowane" słowa. - Odrzekła. - Nie mogę nazwać przyjacielem kogoś, kto nie powiedział mi jak się nazywa.
- A ja mogę nim być?
- Jak już mówiłam, nie znam twojego imienia.
- Akihito! - Wykrzyczał radośnie.
Kitsune uśmiechnęła się pobłażliwie. Skierowała się w kierunku świątyni, która miała stać się jej chwilowym domem. Szybko nałożyła maskę na twarz i przekroczyła próg budynku. Oglądała uważnie każdy szczegół malowideł i mebli. Każdą ścianę dotykała delikatnie by sprawdzić z czego są zrobione i upewnić się czy są stabilne. Podeszła do okna w największej izbie, w zachodniej części. Widok z niego rozpościerał się na rzekę i las. Ukwiecona łąka zapraszała wzrok do rozkoszowania się swoimi urokami. Ptasi trel, szum wody i śpiew drzew kołysanych na wietrze.
- Akihito! - Rzuciła do chłopca. - Choć tutaj.
Chłopak przybiegł czym prędzej. Zobaczył Kitsune, skąpaną w wieczornym świetle słońca. Blade dłonie dziewczyny, oparte na framudze okna, w promieniach słońca zdawały się być złote. Podszedł do niej powoli i pociągną za kimono. Stanęła bokiem do okna, wciąż patrząc na piękny krajobraz, w pewnym sensie jednak zwrócona do Akihito.
W świetle zachodzącego słońca, Kitsune wydawała mu się taką barwną postacią. Przez szparki na oczy w masce, dostrzec można było płonące czerwienią oczy. Nic poza nimi. Iskrzącymi się niczym dwa żywe płomienie, przecięte wyrazistą źrenicą zaczynającą się w górnej części oka, a kończącą się a ich połowie. Skierowane ku zmierzchu. Pełne radości.
- Tak? Chciałaś coś? - spytał po chwili ciszy.
- Podziękować ci. - Odparła tonem pełnym śmiałości.
- Nie ma po co dziękować...
- Właśnie, że jest! Myślisz, że w każdej wsi, wiosce czy w każdym mieście, znajdzie się ktoś kto by przełamał swój strach wobec mnie? - Powiedziała poważnie. - Oczywiście, że tak nie jest! Jasne jak słońce jest to, że znajdzie się zawsze ktoś, kto cię wyszydzi tylko dlatego, że masz pięć rudych ogonów, chodzisz w drewnianej, lisiej masce i strzyżesz lisimi uszami. natomiast nigdy nie jest pewne, czy znajdzie się ktoś, kto wyciągnie rękę! Zupełnie tak jak ty...
- No to w takim razie, odpowiem ci tylko tyle, że był to drobiazg... - mruknął.
- Taka odpowiedź bardziej mnie satysfakcjonuje.
- Sie rozumie.
- Zanim sobie pójdziesz, mam do ciebie prośbę. - Jej wzrok przybrał bardzo poważny wyraz, znów ten sam smutny i zatroskany.
- Tak?
- O słońca zachodzie, nocą i w biały dzień, zachodź tu kiedy będziesz mógł - rzekła. - Osłodzisz mi nieco życie w samotności.
- Pewnie, że przyjdę! - Rzucił w radości. - Może czegoś potrzebujesz? Zaraz przyniosę!
- Nie, dziękuję. Mam to co trzeba. Robi się późno lepiej idź.
- Jak chcesz... - mrukną. Zaczął zmierzać ku wyjściu. Obrócił się jeszcze raz do Kitsune. Uśmiechnął się i śmiejąc się pobiegł do domu. Czuł, że ma jakąś nową tajemnicę, o której nie może nikomu powiedzieć. Myśl ta sprawiała mu wiele radości.

" Nie zawiodę Kitsune! Już jutro ją odwiedzę, jak tylko skończę pomagać rodzicom. Czuję, że Kitsune, będzie moją najlepszą przyjaciółką". - Myślał szykując się do snu i gasząc świecę przed snem.
Tymczasem to samotna Kitsune, po kryjomu, odwiedziła Akihito w nocy. Zajrzała przez okno uśmiechając się do siebie.
Błąkając się nocą po ulicach wioski, karmiła się nadzieją na lepsze jutro.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aiko, the Mad Hatter dnia Czw 21:28, 14 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aiko, the Mad Hatter
W cieniu



Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kage-Gakure

PostWysłany: Czw 21:27, 14 Lut 2008    Temat postu:

2. Nie płacz.


- Kitsune! - wykrzyczał radośnie Akihito, biegnąc ku świątyni.
Było gorące południe. Niebo bez chmurki, zero wiatru... susza. Każda chwila dobra była na to, by zająć się szukaniem skrawka cienia. Łany zboża, skrzyły się złotem, podobnie jak woda, milionami kolorów, na plantacjach ryżu.
Nareszcie.. może traw, las, rzeka i świątynia. Na ganku siedziała Kitsune, oparta o ścianę, czerpiąc z uroków dnia. Śpiewała nieznane piosenki.
- Kitsune! - powtórzył Akihito, kiedy jego oczom ukazała się sylwetka demona.
Kitsune spojrzała w kierunku chłopca i podniosła dłoń w powitalnym geście. Chwilę później zdjęła maskę i przetarła dłonią pot z czoła.
- Witaj chłopcze! - powiedziała kiedy Akihito był już na ganku świątyni. - Widzę, żeś słowny.
- Oczywiście! - odparł pełen zapału. - Ale wiesz, jak jest tak gorąco, to wielkim trudem jest dojście aż tu. W końcu, miejsce to jest oddalone nieco od wioski, a i droga prowadzi przez łyse pole. Dobrze, że mogłem chwilę przebiec po polu ryżowym. Przynajmniej trochę się ochłodziłem.
-Widzę, że taka pogoda doskwierająca zwykłemu człowiekowi...
- Oj bardzo... a tobie nie? - rzucił chłopak.
- Nie bardzo, chociaż dużo bym dała, żeby choć na chwile pozbyć się tego futra z ogonów...
- Wiesz.. stary Ibiki, dziś padł podczas pracy w polu. Lekarze mówią, że to od słońca.
- Mówisz, że udar?
- Może... nie wiem, nie znam się.
- Biedny człowiek - rzekła smutno. Podniosła się i nałożyła maskę na twarz. Poszła do środka świątyni i nakazała Akihito zrobić to samo.
- O co chodzi? - spytał chłopiec.
- Stare przysłowie mówi.. "Lekarz leczy, natura uzdrawia". Więc niech będzie, że jestem naturą. - Odparła.
- Chcesz pomóc panu Ibiki?
- A co w tym złego? - spytała zdziwiona. - Wiem jak mu pomóc, by szybko wrócił do zdrowia.
- A wiec jak? - zaciekawił się chłopak i z równą fascynacją przyglądał się temu co Kitsune robiła.
- Zobaczysz, jeśli mnie do niego zaprowadzisz - odparła.
Akihito popatrzył na Kitsune z wielkim zaciekawieniem. Był tak uradowany, że zna kogoś takiego. A do tego, ten ktoś jest jego przyjacielem. Tak niesamowity i wspaniały ktoś. Ktoś, kto jest inny niż wszyscy a jednak nie brak mu tego co posiadają inni.
Chwycił Kitsune za rękę i zaczął ją ciągnąć za sobą. Posłusznie poszła za chłopcem. Niezdejmując maski, poprawiając co chwile kimono, szła za nim. Pomyślała sobie, że pomagając jednemu człowiekowi może zasłuży sobie na szacunek innych jemu podobnych. Bo pomimo, że jeden z tych przedziwnych stworzeń jest jej przyjacielem, pragnęła by inni też ją uznawali. Przynajmniej troszeczkę. By czuła, że nie jest nikim obcym we własnym domu.

Droga do domu pana Ibiki była okraszona po prawej i lewej stronie, rozmaitymi roślinami. Tam drzewa, tu krzewy, kwiaty, jeszcze dalej pola ryżowe i pszeniczne. Sama droga wyłożona kamieniem, trzeba było stąpać uważnie, bo łatwo było o wywrotkę.
Akihito, starał się biec, lecz Kitsune próbowała go powstrzymywać, uznając, że w takie upały nie należy tyle się ruszać. Jednakże, małemu spieszyło się bardzo. Dobrze znał pana Ibiki i bardzo go szanował. Toteż bardzo chciał mu pomóc.

Zapukał do drzwi drewnianej, starej chatki. Drzwi lekko się uchyliły żałośnie skrzypiąc.
- Pani Kazuyo! Niech pani nas wpuści. Przyprowadziłem kogoś kto pomoże panu Ibiki - powiedział chłopiec widząc starą kobietę w drzwiach. Wychyliła się przez próg domu. Swoimi, starymi, zmęczonymi, szarymi oczyma, przyjrzała się bliżej temu o kim mówił Akihio. Zauważyła, że chłopiec trzyma obcą za dłoń, potem dostrzegła, że nosi ona lisią maskę, ma rude, lisie uszy, a na koniec z przerażeniem spojrzała na pięć rudych ogonów.
- Akihito, chłopcze! - zaskrzeczała staruszka - toż to Kitsune!
- Tak wiem - odparł chłopiec.
- Przecież to demon! Ona jest niebezpieczna dla każdego! - rzuciła chłopcu pełne przerażenia spojrzenie.
- Przepraszam, że niepokoję - przerwała napiętą atmosferę Kitsune. - Nie chcę sprawiać zawodu, lecz pomóc choremu, o którym wspomniał mi Akihito.
- Chłopcze, czyś ty rozum postradał? - krzyczała pani Kazuya - Powiedziałeś jej jak się nazywasz? Przecież ten demon to zwykła włóczęga, a do tego bardzo niebezpieczna, a do tego..
- Ona nie jest niebezpieczna! - przerwał Akihito. Staruszka bardzo poważnie spojrzała na chłopca. Nagle zauważyła, że po twarzy chłopca spłynęła łza. Zauważyła to też Kitsune. Uklękła przy nim i przetarła mu dłonią ową łzę.
- Nie ma co płakać, chłopcze - oznajmiła - jestem przyzwyczajona do takiego traktowania.
- Ale ja nie potrafię tego zrozumieć! - zapłakał chłopiec - Myślałem, że pomoc zostanie przyjęta. Byłem taki zadowolony, że mogę pomóc dorosłemu w potrzebie... ja rozumiem, że ty tak wspaniale to znosisz, ale nie rozumiem jak! Przecież, to takie bolesne.. takie smutne. Jak tak można żyć?
Kitsune nie wiedziała co powiedzieć. Nie potrafiła odnaleźć odpowiednich słów by pocieszyć chłopca. Nie umiała powiedzieć mu, wytłumaczyć, jak i dlaczego. Chociaż bardzo by tego chciała, tak jak chciałaby, by przestał już płakać. Serce ją bolało kiedy tak patrzyła na zapłakaną twarz Akihito. Płacz był dla niej czymś rzadkim, odkąd nauczyła się żyć z dala od kłopotów, które wywołują łzy. Chociaż często czuła, w samotności, że popłynie jej łza... teraz też chciało jej się płakać. Było jej tak ciężko patrząc na tą scenę.
- Akihito... proszę - wyszeptała - nie mów tak i nie płacz już... nie chcę na to patrzeć i tego słuchać...
jej głos zaczął się załamywać, czuła, że jeśli powie choć słowo więcej, zacznie płakać.
Akihito zaciągnął nosem i przetarł rękoma twarz. Spojrzał na Kitsune. Przez szparki na oczy w masce, dostrzegł jej oczy. Zaszklone, płonęły żywym ogniem.
- Przepraszam - powiedział Akihito - ja... ja po prostu...
- Nic nie mów... - rzuciła do niego.
Pani Kazuya przyglądała się tej całej scenie. Czuła nienawiść do Kitsune, wydawało jej się, że omamiła biednego Akihito i cała ta sytuacja była tylko grą. Jednakże łzy chłopca były takie prawdziwe. Nie mogła już na to patrzeć i łamiącym się głosem powiedziała:
- Wejdźcie do środka...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aiko, the Mad Hatter
W cieniu



Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kage-Gakure

PostWysłany: Czw 21:29, 14 Lut 2008    Temat postu:

3. Powiedz mi dobranoc!


Pan Ibiki leżał nieprzytomny. Z jego ust pociekła krew, która w mgnieniu oka zaschła. Kitsune podeszła do niego bardzo powoli i przykucnęła przy nim.
Pani Kazuya przyglądała się temu wszystkiemu, miała wrażenie, że Kitsune zaraz zamorduje jej męża.
- Proszę się uspokoić - powiedziała beznamiętnym tonem Kitsune - Nie zrobię mu krzywdy.
Starowinka popatrzyła zdziwiona na Kitsune, potem jej wzrok spoczął na Aikhito, a jeszcze później przeniósł sie na pana Ibiki.
Kitsune wyciągnęła prawą dłoń w stronę chorego mężczyzny. Przyłożyła mu ją do czoła by sprawdzić wysokość gorączki. Głowa jego była rozpalona, wyglądało na to, że staruszek ma się coraz gorzej. Kitsune zebrała w dłoni nieco swojej energii KI. Błyszcząca, czerwona kula nadawała szkarłatny kolor, białej skórze demona.
Zbliżała energetyczną kulę do piersi pana Ibiki. Kiedy jej dłoń znalazła się na wysokości mostka, powoli przyłożyła kulę, która została wchłonięta w mgnieniu oka. Oddech momentalnie uspokoił się a gorączka spadła. Kitsune podniosła się i otrzepując się spojrzała na panią Kazuyę, potem jej wzrok bez wyrazu spoczął na Akihito.
- Już po wszystkim - powiedziała chłodno idąc w stronę drzwi wyjściowych. Akihito uśmiechnął się do pani Kazuyi i nie czekając na podziękowania z jej strony poszedł wesoło za demonem.

Szli długi czas w ciszy, drogą wyłożoną wyschniętymi, złotymi źdźbłami traw. Kitsune ani na moment nie zwróciła wzroku w stronę Akihito, mimo iż chłopiec cały czas jej się przyglądał. Wydawała się być nieczułą na wszelkie zaczepki chłopca.
- Czemu mnie ignorujesz? - spytał nagle.
Kitsune nic nie odpowiedziała.
- No czemu nic nie mówisz? - wydawał się być poirytowany zachowaniem demona.
- Bo nie mam nic do powiedzenia - odparła cicho, po czym obdarzyła Akihito wzrokiem bez wyrazu.

Doszli tak do świątyni. Obojętność jaka emanowała z Kitsune stała się nieco przytłaczająca dla chłopca. Dlatego też nie czuł się na chwilę obecną dobrze w towarzystwie demona.
- Kitsune... - szepnął nagle.
- Coś się stało? - spytała zdziwiona tonem chłopaka. Popatrzyła mu w oczy i poczuła, że chłopakowi jest trochę przykro. Nie umiała jednak na to odpowiednio zareagować.
- Ja... już sobie pójdę - powiedział smutno Akihito. - Nie będę ci przeszkadzać.
Zanim Kitsune zdołała cokolwiek powiedzieć, chłopiec już był w drodze do domu.

****

Kitsune siedziała na ganku świątyni. Tak jakby liczyła na to, że chłopiec niebawem się zjawi. Miała ochotę pójść do jego domu i porozmawiać z nim. Ale gdyby jego rodzice ją zobaczyli, pewnie rodzice by go skarcili, za zadawanie się z demonem. Co więcej, mogliby oskarżyć ją o jakieś krzywdy wyrządzone Akihito i rzucenie na niego uroku.
Słońce powoli zachodziło i chowało się za drzewami lasu położonego nieopodal. Na ziemię zstępował mrok i ciemność. Tego wieczora wyczuwało się jednak coś więcej, niż tylko chłód nadchodzącej nocy i brak słonecznego światła. Kitsune dobrze wiedziała co to było i była całkowicie pewna, od kogo ta atmosfera pochodzi. Zgasiła wszystkie świece w oknach i udała się pośpiesznie do wioski.
Ten i ów, patrzący przez okno, wskazywał palcem na Kitsune i mówił coś do reszty swoich domowników. Demon jednak kierował się prosto do centrum wioski, gdzie wzniesiona była dość duża świątynia, do której uczęszczali mieszkańcy wioski.
Wślizgnęła się do środka i zamknęła za sobą drzwi. Zdobne pomieszczenie, oświetlone częściowo blaskiem świec, było obszerne, posiadało kilka sal zdobionych skórami zwierząt, pachnących kadzidłami... Kitsune udała się do głównej sali świątyni i ujrzała tam coś, czego sie spodziewała.
Stał tam przystojny i wysoki mężczyzna, o szlachetnych rysach twarzy, małych i fioletowych oczach i kruczoczarnych, długich włosach, spiętych w kitkę. Ubrany był w długie, czarne kimono a na wierzchu nosił szarą pelerynę. Na stopach miał sandały ze srebrnej skóry, a na szyi i w uszach miał srebrne ozdoby w kształcie piór. Był to demon imieniem Karasu.
- Witaj Kitsune - powiedział uśmiechając się.
Kitsune warknęła i powoli zdjęła z twarzy maskę. Patrzyła płonącym wzrokiem na Karasu, nie czuła do niego bowiem sympatii.
- Czego tu szukasz?! - rzuciła rozzłoszczona.
- Po co te nerwy, kochana? - odparł wzruszając ramionami. - To tak, jakbyś sugerowała, że nie chcesz mnie widzieć.
- Bystrzak z ciebie - Kitsune gardziła Karasu, jak choćby dlatego, że Karasu nie traktował nikogo i niczego poważanie. Był zwykłym lekkoduchem, po którym wszystko spływało jak po kaczce. Gardził również wszystkim co bytuje, poważał jedynie demony.
- Po co tu przylazłeś? - powiedziała poddenerwowana Kitsune.
- Zobaczyć cię - odarł uśmiechając się obojętnie. - Byłem ciekaw, czy pogłoski o demonie, który polubił ludzi są prawdziwe.
- Masz rozum?! - krzyknęła nie wytrzymawszy zachowania Karasu. - Zaraz przybędzie tu mnóstwo ludzi!
- To się ich zabije...
Kitsune nie wytrzymała i zebrała w ręce ogromną kulę czerwonej energii. Spojrzała nienawistnie na demona stojącego naprzeciw i zaczęła się do niego zbliżać.
- Lepiej odejdź stąd Karasu chyba, że chcesz bym zrobiła ci krzywdę!

Wtedy z zewnątrz dało się słyszeć głos tłumu. Wieśniacy postanowili przepędzić Kitsune, nie wiedzieli jednak o Karasu...
- Wychodź demonie! - krzyczał rozwścieczony tłum.
Wyszedł im na spotkanie Karasu rozbawiony całą sytuacją. Za nim podążyła Kitsune, którą oślepił blask ognia pochodzący z pochodni. Strażnicy wioski trzymali jak najbliżej demonów ostrza swoich włóczni i byli w każdej chwili gotowi do wyciągnięcia mieczy. Zebrało się też kilku kapłanów, którzy z pomocą przodków mieliby przepędzić oba demony.
- Zabawni są ci twoi ludzie - uśmiechnął się szyderczo Karasu. - Ja nie wiem, czy oni nigdy nie mogą zrozumieć, że nie pokonają kogoś takiego jak my?
- Są zaślepieni strachem - powiedziała wskakując na dach świątyni gdzie siedział Karasu.
- Skoro się boją, to dlaczego nas atakują? - powiedział uśmiechając się do Kitsune.
- Bo oni... - przerwała widząc w tłumie Akihito, który wybiegł zaciekawiony z domu. Poczuła się dziwnie, jakby się bała, że chłopiec przestanie darzyć ja sympatią.
- Co "oni"? - rzucił Karasu. Uśmiechnął się zauważywszy, że Kitsune nie zwraca na niego uwagi i zaczął atakować ludzi. Używając zaklęć pogrzebał żywcem połowę ludzi. Ziemia znów się rozstąpiła pod nogami ludzi. Kitsune zauważywszy, że Akihito grozi śmierć zmieniła się w lisa o pięciu ogonach i wielkości konia. Zeskoczyła pośpiesznie z dachu i pobiegła na pomoc chłopcu. Chwyciła chłopca za ubrania i szybko wyciągnęła w bezpieczne miejsce.
- Przestań! - zaskrzeczała Kitsune. - Przestań mówię!!!
Karasu zdziwiony patrzył na Kitsune. Nie sądził, że demon może błagać o darowanie życia ludziom. Jego wzrok diametralnie zmienił się i na jego twarzy namalował się uśmiech beztroski.
- Tak czy siak, nie masz już tu życia - powiedział wzruszając ramionami. - Nie sądzę, by ludzie teraz ci wybaczyli... nie wierz w takie cuda. Dzięki temu będziesz mogła mi pomóc...
- Kitsune... - chłopiec chwycił demona za ogon, po czym przytulił się do niego. Ona sama, nie wiedziała co robić... miała mętlik w głowie. Była poddenerwowana i zdziwiona jednocześnie biegiem wydarzeń. Wszystko stał się tak szybko.
Zauważyła, że wokół niej i chłopaka pojawia się coraz więcej ludzi, szepczących między sobą w obawie. Mówili coś, że Kitsune sprowadziła nieszczęście na wioskę, że zauroczyła Akihito i, że teraz wzięła go jako zakładnika. Przywróciła się do poprzedniej postaci i smutno popatrzyła na chłopaka, a potem na tłum ludzi. Rzuciła jeszcze jedno nienawistne spojrzenie Karasu i jednym skokiem znalazła się obok demona.
- Kitsune! Gdzie ty idziesz? - krzyczał Akihito podbiegając pod mury świątyni. - Dokąd idziesz?
Chłopiec rozpłakał się. Kitsune nie popatrzyła nawet na niego, mimo iż serce ściskał jej żal. Wiedziała, że nie może dłużej pozostać w wiosce.
- Powiedz mi... dobranoc! - rzekła po chwili.
Rozpłakany Akihito spojrzał na nią żałośnie, oczekując iż jeszcze raz Kitsune na niego spojrzy. Chciał ostatni raz zobaczyć te płomienne oczy. Wiedział bowiem, że choćby siłą ją zatrzymywał i tak nic nie zdziała.
- Dobranoc... - wydukał.
Kitsune nie czekając ani chwili dłużej chwyciła Karasu za fragment rękawa i nakazała w ten sposób odejść z wioski. Wtedy też zniknęła z zasięgu wzroku Akihito...
Chłopiec nie czuł się źle... było mu z tym dobrze i czuł się dumny z tego, iż udowodnił sobie, że demony także potrafią darzyć kogoś ciepłym uczuciem. Tylko nie potrafią tego wyrazić...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu    Forum opowiadania Strona Główna -> Teksty niezakończone Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

Bright free theme by spleen stylerbb.net & programosy.pl
Regulamin